Siedzę sobie spokojnie, piję herbatkę i cieszę się jednym z niewielu piątkowych wieczorów, kiedy nie biegam po domu i nie szykuje wszystkiego na sobotni ślub, gdy koło 21 dzwoni telefon… To znajomy fotograf, podbramkowa sytuacja, Sylwia i Paweł potrzebują fotografa na jutro, bo ich dotychczasowy dał plamy na wielu polach.. Wdech i wydech.. No pewnie, że pomogę. Chyba los tak chciał, żebym miała wtedy wolne! Pół godziny później obgadywałam już szczegóły razem z Sylwią, jak zorganizujemy first looka, i że nie musi się kompletnie o nic martwić, bo jestem. Na przygotowaniach i ślubie- bo wesele miał kto uwieczniać. Zwariowana sytuacja, ale.. działamy <3
Ciekawi efektów? Zapraszam
I pojechali na salę bawić się do rana! Szalona historia, ale mega się cieszę, że mogłam w niej wziąć udział! Sto lat młodej parze!
A jeśli spodobał Ci się ten reportaż, to koniecznie!